Komentarz o. Slavko
Rozważanie na temat orędzia z 25 września 1996


“Drogie dzieci! Dzisiaj zapraszam was, abyście ofiarowały swoje krzyże i cierpienia w moich intencjach. Dzieci, jestem waszą matką i pragnę wam pomóc szukając dla was łaski u Boga. Dzieci, ofiarujcie swe cierpienia Bogu jako dar, a staną się najpiękniejszym kwiatem radości. Dlatego, dzieci, módlcie się, żebyście zrozumiały, że cierpienie może stać się radością, a krzyż drogą do radości. Dziękuję wam, że odpowiedziałyście na moje wezwanie.”

Pokój niech będzie z wami wszystkimi. Wszystkich was pozdrawiam z Medjugorja. Znowu, zanim pójdziemy dalej, spójrzmy na orędzie z ostatniego miesiąca. W sierpniu Matka Boża zaprosiła nas do nowej relacji ze Słowem Bożym. Poprosiła nas, żebyśmy nosili Słowo Boże w naszych sercach, w naszych myślach i żebyśmy rozważali je i modlili się, a wtedy Bóg narodzi się w naszych sercach. Powtórzyła także, że pragnie, żebyśmy umieścili Pismo Święte na widocznym miejscu w naszych domach. Swoje orędzie rozpoczęła słowem “słuchajcie”, słowem, które można znaleźć w Piśmie św. jakieś tysiąc czterysta razy. Tak więc Ona chce, żebyśmy słuchali i żebyśmy to, co słyszymy, nosili potem w naszych sercach, w naszych myślach, żebyśmy to rozważali i modlili się. Właśnie to robiła Ona i teraz pragnie, żebyśmy my robili to samo. Musimy także pamiętać o warunkach słuchania. Serce słucha tylko wtedy, gdy jest wolne, gdy kocha, gdy żyje w pokoju i w pokorze. Brak wolności, brak miłości, brak pokoju i pycha - wszystkie one przeszkadzają sercu w słuchaniu. Zatem znowu chciałbym zaprosić was, żebyśmy przez modlitwę, przez post, przez spowiedź i uczestniczenie we Mszy św. wyprosili, żeby serca nas wszystkich stały się takie jak serce Maryi. Abyśmy słuchali Słowa Bożego, następnie rozważali je, aby Bóg narodził się w naszych sercach, abyśmy potem żyli według Niego, aby odtąd nasze słowa były poczynane, rodzone i wypowiadane w wolności i miłości. Tylko wtedy nasze słowa staną się podobne do Słowa Bożego. Niech tak się stanie.

Nadal trwają objawienia codzienne dla czworga widzących - Mariji, Jakova, Ivana i Vicki. Minęło już 15 lat i 3 miesiące, odkąd Matka Boża zaczęła się tu objawiać. Ciągle nie wiemy, jak długo jeszcze te objawienia będą trwały, a teraz tylko Vicka jest w domu. Na początku miesiąca Jakov i Annalisa powitali swoje drugie dziecko - syna o imieniu Dawid. Są jeszcze we Włoszech, ale wrócą tu pod koniec miesiąca. Marija i jej rodzina są we Włoszech, a ona obiecała nam, że w październiku przyjedzie do Medjugorja na kilka tygodni. Ivan i jego rodzina są ciągle w Stanach Zjednoczonych, a pamiętajmy, że Matka Boża przychodzi do widzących tam, gdzie oni się znajdują.

W tej chwili mamy w Medjugorju wielu pielgrzymów, a cały miesiąc wrzesień był bardzo pracowity. Właśnie teraz mamy ciągły napływ Polaków, a także Czechów, Słowaków, Węgrów i od czasu do czasu nawet trochę Rumunów. Jest tutaj wielu mówiących po angielsku i po francusku z przeróżnych rejonów. Także wielu Niemców, Włochów i grupy z Meksyku, Brazylii i Australii. Medjugorje żyje i jego siła przyciągania nie słabnie, a my możemy mieć nadzieję, że tak będzie nadal. 15 września na górze Kriżevac obchodziliśmy święto Podwyższenia Krzyża. To była niedziela i szacujemy, że przybyło około 15000 ludzi. Najpierw Msza św. została odprawiona na górze tylko raz - tydzień po urodzinach Maryi - ale potem zorganizowaliśmy następną pod koniec Młodzieżowego Festiwalu Modlitwy 6 sierpnia w Święto Przemienienia Pańskiego. Modlitwa na górze jest zawsze bardzo piękna, a szczególnie, jeśli tam uczestniczymy we Mszy św.

Wierzymy, że sytuacja polityczna stabilizuje się. Pierwsze wybory są poza nami i mamy nadzieję, że proces pokojowy będzie trwał. Lecz ciągle wewnętrzne rany, jakie pozostały w wielu ludziach, mogą znowu bardzo łatwo spowodować nienawiść, a potem odwet. Żeby rzeczywiście nastał prawdziwy pokój, ciągle jeszcze potrzeba wiele modlitwy i wiele pracy ze wszystkich stron.

Jak Maryja obiecała nam w styczniu 1987 roku, znowu 25-tego dnia miesiąca dała nam orędzie. To orędzie mówi nam o pokoju i naszym stosunku do niego, a w tym czasie są dwa święta, które przypominają nam krzyż Jezusa - Podwyższenie Krzyża i Święto Matki Bożej Bolesnej. To nie po raz pierwszy Maryja mówi nam o krzyżu, a ja chciałbym tu przypomnieć w szczególności jedno orędzie. Raz Maryja powiedziała nam, że możemy tak, jak Jej Syn Jezus Chrystus, nieść nasz krzyż z cierpliwością i miłością. To orędzie wydawało mi się bardzo ważne, ponieważ Maryja rzeczywiście głęboko poruszyła sprawę naszej relacji z Bogiem. Jeśli mamy krzyż lub cierpienie, to jest całkiem naturalne, że prosimy Boga, żeby odsunął to od nas. Ale Maryja nie mówi nam, że mamy się modlić, żeby On odsunął to od nas, ale żebyśmy nieśli krzyż podobnie jak Jej Syn, Jezus. Jeśli te słowa podejmiemy naprawdę poważnie i szczerze je wypełnimy, tylko wtedy zrozumiemy, co to naprawdę znaczy. Jak sam Jezus, Maryja nie czyni nam żadnych złudzeń. Jezus nie odsunął krzyża i cierpienia, jak spodziewali się Żydzi, ale Jezus pokazał nam, jak należy krzyż nieść. Maryja przypomina nam o tym, gdy prosi nas, żebyśmy się modlili, żebyśmy mogli nieść krzyż, a niekoniecznie o to, żeby on został odsunięty. Maryja jest Matką Zbawiciela, który cierpiał. Ona sama cierpiała i dlatego nie obawia się mówić do nas o krzyżu i zachęcać nas do przyjęcia go.

Każdy mówi wiele o cierpieniu, ponieważ z pewnością jest to sytuacja, która dotyczy wszystkich ludzi, wszystkich pokoleń, wszystkich filozofii i wszystkich poglądów na życie. Wszyscy muszą uwzględnić cierpienie w świecie. Wiele filozofii dało człowiekowi fałszywe nadzieje, a one, potrzebując fałszywych proroków, często obiecywały życie bez krzyży i cierpienia. Prawdziwi prorocy, włączywszy samego Jezusa, nigdy nam nie obiecywali, ze nie będziemy doświadczać cierpień, ale że wszystko obróci się nam na dobre. Człowiek ani nie może być bez krzyża, ani nie może uniknąć cierpienia. Już sam fakt, że jesteśmy stworzeni, jest dla nas krzyżem. Krzyż występuje tam, gdzie pragniemy być kochani i gdzie pragniemy kochać. Nie ma tu na ziemi nikogo, kto byłby zdolny kochać nas tak, jak my pragniemy być kochani i nikt z nas nie może go kochać tak, jak on pragnie być kochany. Tak więc wszystkie nasze tęsknoty i nadzieje na miłość i bycie kochanym zawsze przekraczają nasze własne siły. I TO jest naszym pierwszym krzyżem. W praktycznym życiu są tylko dwie możliwości. Jedna możliwość jest taka, że my przez miłość, która przychodzi od Boga i jaką ukazuje nam Jezus, przyjmujemy krzyż i cierpienie i że przez krzyż, który niesiemy z miłością, wzrastamy. Jedyną inną możliwością jest próba pokonania i pozbycia się wszystkich cierpień w tym życiu, a czyniąc tak, zaczyna się grzeszyć. Następnie przez ten grzech powoduje się nowe cierpienia. Św. Paweł powiedział bardzo prosto: “Lepiej cierpieć jako ktoś sprawiedliwy niż jako grzesznik”. Innymi słowy, ten kto kocha, musi cierpieć, ale jego cierpienie obraca się w dobro, zarówno dla niego, jak dla ludzi wokół niego. Znowu nienawiść przyczynia cierpienia nam i ludziom wokół nas, ale nawet cierpienie, jakie spowodowaliśmy przez grzech może obrócić się w dobro i w dzisiejszym orędziu Maryja ukazuje nam, jak to jest możliwe.

Dzisiaj zapraszam was, abyście ofiarowały swoje krzyże i cierpienia w moich intencjach

Z pewnością nie jest to obietnica, że zostaną nam zaoszczędzone krzyże i cierpienie. Ale jest też ważne, gdy wreszcie zrozumiemy, że jeśli cierpimy, to nie jest istotne, czy jest to z powodu miłości czy nienawiści, ale że jeśli przynosimy nasze cierpienie do krzyża Maryi, to ono ma cel. Gdy coś ma cel, to jest o wiele łatwiejsze do zniesienia i przez to cierpienie staje się całkiem inne. Tutaj Maryja dokładnie pokazuje nam, jaką prawdziwą jest matką!

Jestem waszą matką i pragnę wam pomóc szukając dla was łaski u Boga

A więc jeśli dziecko się skaleczy, boi się lub ma problemy, a potem to zaniesie do swojej matki i jej to powierzy, to już będzie inaczej. Nawet jeśli fizyczne cierpienie lub rana pozostaną takie same, to na duszy zaczyna być inaczej, gdy można to powierzyć swej matce. Tak samo jest z Maryją. Ona wie, jak postępować z cierpieniem. Jest bardzo ważne, żebyśmy wiedzieli, że jeśli ktoś jest chory lub cierpi w jakiś szczególny sposób, to można to zanieść, jak modlitwę lub post, do Niej jako naszej matki. I jest bardzo ważne, żebyśmy wiedzieli, że można komuś pomóc przez nasz krzyż i cierpienie. Ponieważ przez nasze krzyże i cierpienie, jak mówi św. Paweł, dodajemy do krzyża Jezusa coś, co jeszcze nie zostało odpokutowane przez cierpienie Jezusa. Praktycznie mówiąc, można powiedzieć, że Maryi należy powierzyć każdy krzyż i każde cierpienie każdego dnia. Należy powiedzieć: ”Nawet jeśli tego nie rozumiem, wierzę, że Ty, która jako matka Jezusa doświadczyłaś krzyża, możesz jakoś udoskonalić moje cierpienie i krzyże i uczynić z nich coś dobrego.” Ale krzyż i cierpienie, jakie Maryja przebyła wraz ze swym Synem, przemieniły się w światło zmartwychwstania. I z pewnością Jej najważniejszą intencją jest to, żebyśmy w naszych sercach głęboko uwierzyli, że tak samo będzie też z naszym cierpieniem. Maryja w tym orędziu ukazuje się nam jako nasza Pośredniczka. Pragnie nam pomagać i dla każdego z nas wyprasza u Boga łaski. Jest bardzo ważne dla nas, żebyśmy wiedzieli, że nigdy nie pozostaniemy sami i nigdy nie jesteśmy sami, ponieważ wszyscy mamy taką cudowna matkę! Ona wstawia się za nami wszystkimi u Boga i z pewnością największą łaską Medjugorja jest to, że Maryja modli się za nami każdego wieczora. Oto jak można zrozumieć, dlaczego Bóg daje tu tak wiele łask. Więc Ona znowu prosi nas, żeby...

ofiarować swe cierpienia Bogu jako dar, a staną się najpiękniejszym kwiatem radości

Dla wielu z nas to jest istotą wszystkiego. Czy rzeczywiście wierzymy, że jeśli oddajemy Bogu nasze cierpienia, to On może je zamienić w radość?! Odpowiedź na to pytanie wynikające z orędzia, jak też z całej Ewangelii, jest bardzo wyraźna. Tak, moje cierpienia i twoje cierpienia mogą zmienić się w radość, ale tylko wtedy, gdy oddamy je Bogu jako dar. Wezwanie, żeby złożyć Bogu w darze nasze krzyże i cierpienia, przede wszystkim oznacza, że za nie nie wolno nam winić Boga. Bóg nie chce, żebyśmy cierpieli, ale jeśli już cierpimy i oddamy to Jemu, On wypełni to, co nam obiecał. Po drugie, jeśli cierpienie oddamy Mu jako dar, to oznacza, że z jego powodu nie będziemy zgorzkniali, pozbawieni nadziei czy przygnębieni, ale przeciwnie, że w ten sposób nasze cierpienia osiągną cel tak, jakbyśmy komuś podarowali bukiet. Dokładnie tak, jak możemy komuś przynieść coś pięknego, Maryja mówi nam, że możemy też przynieść Bogu cierpienia. Ale Maryja znowu jest bardzo praktyczna i realistyczna. Mówi...

Módlcie się, żebyście zrozumiały, że cierpienie może stać się radością, a krzyż drogą do radości

Oto, co każdy z nas może i odtąd powinien zacząć czynić. Tylko przez modlitwę i przez nasze spotkanie z Bogiem na modlitwie możemy zrozumieć, co to wszystko znaczy. Pozwólcie, że dam wam przykład. Ostatnio chłopiec ze wspólnoty s. Elwiry, który wcześniej miał doświadczenia z narkotykami napisał tak: “Dzisiaj mogę podziękować Bogu także za czas, jaki spędziłem będąc w narkotykach. Faktycznie był to straszny czas niszczenia mnie samego i mojej rodziny, ponieważ przez moje narkotyki pociągałem nie tylko siebie samego, ale także moją rodzinę w głębokie, głębokie cierpienie. Gdy byłem w tym głębokim cierpieniu, podjąłem drogę leczenia w tej wspólnocie i przez to właśnie cierpienie także moi rodzice znaleźli drogę do Boga. Z tego powodu mogę podziękować Bogu za mój czas w narkotykach.” Muszę do tego dodać, że nie trzeba pogrążyć się w narkotyki, żeby rodzice powrócili do Boga, ale widać, co św. Paweł miał na myśli, gdy mówił: “Tam, gdzie grzech był wielki”, a z grzechem oczywiście cierpienie, “tam też łaska stała się wielka.” Ale nie powinniśmy mówić: “Bracia, grzeszmy, aby łaska stała się wielka.” Przeciwnie, Jezus powiedział nam, że nigdy nie należy mówić, że się nie opłaca, ponieważ ZAWSZE się opłaca, zacząć wszystko od nowa, ponieważ Bóg WSZYSTKO może przemienić w dobro. Doświadczamy także, że wielu ludzi zachowuje się jak dzieci, to znaczy, że jeśli wszystko dziecku idzie dobrze, to matka może wołać sto razy, a dziecko nie posłucha wołania, ale jeśli dziecku stanie się krzywda, to przyjdzie ono bez wołania. Tak też jest z cierpieniem - ono pomaga nam szukać Boga. Oczywiście, cierpienie także może nas oddalić od Boga, ALE na końcu drogi cierpienia Bóg zawsze będzie na nas czekał, a nasze serce otworzy się na Niego. A o to też powinniśmy się modlić.

Boże, nasz Ojcze, dziękujemy Ci za Twojego Syna, Jezusa Chrystusa, który zaniósł Tobie jako dar Swoje cierpienie i krzyż dla naszego zbawienia. Także dziękujemy Ci za Maryję, Matkę cierpiącego Zbawiciela, który przyjął krzyż i cierpienie, a potem, jako nasz Pośrednik, zaniósł je Tobie. Teraz prosimy Cię, jak nas zapraszała Twoja pokorna Służebnica, daj nam łaskę, żebyśmy zrozumieli, że nasze cierpienie może przemienić się w radość i że nasz krzyż może stać się drogą do radości. Ojcze, usłysz naszą modlitwę, żebyśmy nigdy z powodu naszego krzyża i cierpień nie zaczynali wątpić w Twoją miłość i Twoje miłosierdzie. Przebacz nam każdy raz, kiedy winiliśmy albo Ciebie, albo innych, albo gdy doświadczaliśmy goryczy w naszych sercach. Przebacz nam i daj nam doświadczyć, że nasz krzyż i cierpienia doprowadzą nas do światłości zmartwychwstania. Ojcze, prosimy Cię teraz za wszystkich rodziców, dla których ich dzieci stały się krzyżem i cierpieniem, żeby wszystko przemieniło się w dobro. Prosimy Cię teraz za wszystkich mężczyzn i kobiety, którzy dla siebie wzajemnie stali się krzyżem i cierpieniem, żeby zostali uzdrowieni i żeby przez swój krzyż i cierpienie mogli dojść do głębszej jedności i miłości. Przynosimy Ci wszystkie krzyże młodzieży, aby nikt w drodze nie został pozbawiony nadziei, ale żeby przez swoje cierpienie znalazł drogę do Ciebie. Przynosimy Ci całe cierpienie na tym świecie, wszystkie cierpienia wszystkich narodów podczas wojen, żeby one doprowadziły je do Ciebie, żeby wszystko przemieniło się w dobro i żeby lękający się przemienili się w ufających Tobie. Daj im doświadczyć, że miłość mimo wszystko jest możliwa. Daj doświadczyć tym, którzy zostali pochwyceni przez narkotyki i alkohol, że wewnętrzna wolność mimo wszystko jest możliwa. Niech zostaną uzdrowieni, żeby ich cierpienie doprowadziło ich do radości. Pobłogosław nas i daj wszystkim nam Swój pokój przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego. Amen.

O. Slavko

Medjugorje, 28 września ‘96


BackHomeOverviewInfo
Last Modified 12/28/2000